niedziela, 14 marca 2010

"Studiowałem godzinami o rodzinie kaktusów..."*













Mógłbym utyskiwać nad kondycją telewizji, ale myślę, że nie ma to większego sensu (do czasu kiedy nie skończą mi się tematy sportowe, ekhm). Primo, z wyboru jej nie oglądam, więc ktoś mógłby zarzucić mi niekompetencję tudzież brak orientacji w aktualnej sytuacji, Segundo myślę, że jej stan odzwierciedla to, co... za oknem. Także EOT.

W związku z powyższym na pierwszy ogień pójdzie sport. Ponieważ nic innego (chyba z pożytkiem dla własnego zdrowia psychicznego) w telewizji nie śledzę. TV mogłaby dla mnie nie istnieć, bowiem nie lubię kiedy ktoś wybiera za mnie. Obrazki, dźwięk, whatever. Dodatkowo najczęściej jest to osoba z którą o sztuce (zapewne i nie tylko) bym raczej nie pogadał...

Przechodząc do meritum. Wiadomo, że nic nie zastąpi bezpośredniego uczestnictwa w wydarzeniu sportowym (niezależnie czy to w roli biernego oglądacza, czy gracza), ale z wiadomych względów kibic musi często sięgać po substytut w postaci odbiornika TV (w moim przypadku częściej laptopa). Na szczęście na wstępie odpada TVN, który od sportu ma platformę n, a sam ogranicza się do wiadomości sportowych po 'Faktach' (no bo wiadomo, że sprofilowanie na yuppies do czegoś zobowiązuje - sport dla prostaków, lifestyle by 'Majka' & 'W11' dla inteligentów). Najbliżej profesjonalizmu jest bez wątpienia Canal+, zatrudniający fachowców na poziomie (nie licząc byłych piłkarzy, którzy raczą widzów swymi wątpliwymi mądrościami), ale za przyjemność oglądania najsilniejszych lig piłkarskich (z hiszpańską i angielską na czele) bądź meczów NBA trzeba jednak słono zapłacić. Na nSport też trzeba trochę wydać, ale tam niestety ilość zapłaconej gotówki nie jest wprost proporcjonalna do wzrostu jakości transmisji (nie licząc obrazu w High Definition...). Prawa do transmisji wszystkich meczów elitarnej piłkarskiej ligi mistrzów są jednak jak na razie wystarczająco silnym orężem by przyćmić dyletanctwo dziennikarzy pracujących w stacji i zjednać sobie całkiem sporo widzów.

Zostaje więc Eurosport. I to całkiem niezły wybór. Najpokaźniejsza gama oferowanych dyscyplin na czele z traktowanym po macoszemu w pozostałych stacjach tenisem czy sportami zimowymi mówi sama za siebie. Oczywiście polska wersja językowa odstaje jakością od brytyjskiej czy francuskiej, jednak jak na polskie standardy i tak jest to poziom nieosiągalny dla innych. Abstrahując od kompetencji komentatorów (o tych więcej wkrótce), sama realizacja stoi na bardzo wysokim poziomie. Ludzie parający się tą dziedziną w tej stacji to prawdziwi fachowcy, którzy wiedzą o co chodzi w tych klockach i mają to specyficzne wyczucie. Przykład? Olimpiada w Vancouver (do której powrócę przy okazji następnego wpisu(/ów). Zamiast przerywać aktualnie transmitowane wydarzenie (nie pomnę już czy był to hokejowy finał Kanada - USA, czy bieg na 30 km z udziałem Justyny Kowalczyk) by pokazać zawody odbywające się na innej arenie, w prawym dolnym rogu ekranu pojawiło się okienko wielkości mniej więcej ¼ ekranu, w którym można było obserwować decydujące momenty rywalizacji curlingowej. Wilk syty (kibic curlingu; by the way są w ogóle tacy?) i owca (entuzjasta hokeja, biegów) cała. Co by w takiej sytuacji zrobiło TVP? Najpewniej przeniosło się do studia i raczyło widza pseudointelektualnym bełkotem pozujących na gwiazdy prowadzących i zaproszonych celebrytów (o tym również w niedalekiej przyszłości).

Osobnym, wartym odnotowania przypadkiem jest Orange Sport Info, w której to stacji o profilu stricte informacyjnym, +/- ¾ prezenterów ma wadę wymowy (trzeba im jednak oddać, że w przeciwieństwie do niektórych dziennikarzy TVP (Maciej Kurzajewski, Bartosz Heller - te nazwiska powrócą niebawem) są po prostu sympatyczni. Z kolei brak praw do transmisji prokuruje nieraz kurioza w postaci zapętlania archiwalnych materiałów, ewentualnie slajdów zdjęć będących podkładem pod wypowiedzi ekspertów, bądź pokazywanie fragmentów konferencji prasowych po meczach ligi mistrzów, kiedy mowa o… bramkach które padły w danych spotkaniach. W zamian stacja oferuje pasjonujące wyścigi konne co niedzielę (w sezonie), a okazjonalnie regaty żeglarskie. Okolicznością łagodzącą jest fakt, że program ten jest tylko bezpłatnym uzupełnieniem kodowanej Orange Sport oferującej zdecydowanie szerszy wachlarz wydarzeń sportowych, z polską pierwszą ligą piłkarską na czele.

O przegrywającym wciąż kolejne przetargi o prawa do transmisji najważniejszych wydarzeń sportowych Polsacie nie ma sensu pisać. Zresztą telewizja Ferdynanda Kiepskiego i Solorza staje się z każdym dniem coraz mniej znaczącym graczem na rynku TV sportowych (zapoczątkowała ten proces strata praw do Champions League na rzecz koncernu ITI). Dziś bazuje głównie na retransmisjach... Na sposób przeprowadzania transmisji z Formuły 1 litościwie spuszczę zasłonę milczenia. Gdyby ktoś chciał się naocznie o tym przekonać, proponuję wykorzystać do tego dzisiejsze Grand Prix Bahrajnu o 12.30.

Istnieją jeszcze stacje takie jak Sport Klub, Extreme Sports Channel czy ESPN Classic, ale odgrywają one naprawdę marginalną rolę (głównie ze względu na stosunkowo wąski zasięg). Choć ramówkowo mają się czym pochwalić. Szczególnie ciekawie wypada na tym polu ESPN ze swoimi archiwalnymi, często "muzealnymi" wręcz materiałami czy Extreme Sports Channel prezentującymi ekstremalne sporty made in USA w sosie MTV ze starych, dobrych czasów (obecnie bezpieczniej będzie napisać MTV2).

Na TV w rozumieniu konwencjonalnym świat się nie kończy. Szczególnie w dobie globalnej sieci i programów umożliwiających odbiór telewizji na ekranach komputerów. Sopcast, TVUPlayer, TVAnts, w ostateczności Justin.tv okazują się być czasem lepszym wyjściem niż wybór tej samej transmisji w rodzimej stacji. Egzotyczny chiński tudzież arabski komentarz, choć kompletnie niezrozumiały, potrafi niejednokrotnie skutecznie rozbawić, a co chyba najważniejsze komentatorzy nie odwracają uwagi od esencji programu - zmagań sportowych samych w sobie. Żeby nie było zbyt różowo - jakość transmisji najczęściej jest zdecydowanie niższa niż nawet zwykły obraz SD, no ale coś za coś. Poza tym takie “partyzanckie” oglądanie ma to swój urok i klimat.

Tak pokrótce prezentuje się obraz na sportowym polu bitwy. Najwięcej miejsca poświęcę więc telewizji publicznej, okazjonalnie będę wspominać o Eurosporcie czy nSport.

Wniosek? Najlepiej wyłączyć fonię w TV i puścić sobie w tle pierwszy program polskiego radia. Śledzenie wydarzeń sportowych z komentarzem pana Tomasza Zimocha (*"sponsorującego" tytuł notki) to niezapomniane przeżycie. Poniżej mała próbka jego możliwości:



Komentator emocjonuje się jak gdyby na szali ważyło się jego życie.
Wydaje mi się, że nawet Hitchcock miałby problemy ze stworzeniem podobnej gradacji napięcia, a Bunuel z utkaniem równie plastycznie, wręcz namacalnego surrealistycznego klimatu. No może Jodorowsky albo de And rade (ten od Macunaimy) by podołali...

/fot. Dariusz Szpakowski i Włodzimierz Szaranowicz - asy polskiej myśli komentatorskiej/

4 komentarze:

  1. "Sopcast, TVUPlayer, TVAnts, w ostateczności Justin.tv okazują się być czasem lepszym wyjściem niż wybór tej samej transmisji w rodzimej stacji."

    Lepiej uważaj z takimi wpisami, bo zapuka do Twych drzwi Załoga G. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech pukają, bardzo lubię gryzonie. A swoją drogą a propos p2pTV "...żadna aplikacja do odbioru telewizji internetowej w technologii P2PTV nie działa nielegalnie, kontrowersje wynikają jedynie z faktu, iż niektóre z tych aplikacji umożliwiają nadawanie własnego kanału, z której to funkcji bez ograniczeń korzystają użytkownicy".

    Poza tym jako przykładny, uczciwy obywatel kasuję po 24h każdą z tysięcy płyt jakie ściągnąłem/ściągam.

    Na szczęście pobieranie pociętych part'ów na rapidzie jest 100% legalez.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, tak to już niestety jest, że dla stacji liczy się zysk, więc puszcza to, co ma największą oglądalność. Dlatego "Majka" a nie transmisja meczu. A stacje tematyczne, to wcale nie taki zły wynalazek;)

    OdpowiedzUsuń
  4. No i co Wy się tak na tą biedną "Majkę" uparliście? :PP

    OdpowiedzUsuń