niedziela, 6 czerwca 2010

Music TV



















Niniejszą notkę poświęcam telewizyjnemu programowi muzycznemu. Nie będzie to jednak ani 'Jaka to melodia', a tym bardziej mutacje 'Idoli' czy 'Jak Oni... /coś tam robią/'. Patrząc wstecz na kraj nad Wisłą odczuwam jedynie pewien sentyment do 'Szansy na sukces' czy wyczekiwanej z wypiekami na twarzy niedzielnej listy '30 ton...' (tak z perspektywy czasu -> koło 20, 30 miejsca zdarzały się niezłe kawałki). W kręgu mojego zainteresowania znajdzie się show, w których istotnym elementem były występy na żywo (przynajmniej w założeniu). Wybrałem program, który miał jakieś tam znaczenie w procesie mojej edukacji muzycznej. Siłą rzeczy jego odbiór był/jest zapośredniczony przez youtube. Nic więc dziwnego, że padł na kolebkę dobrej muzyki czyli Wielką Brytanię.

Wszystko zaczęło się od prekursorskiego moim zdaniem 'Top Of The Pops'. Brytyjski dinozaur BBC, którego pierwszy odcinek został wyemitowany bagatela - prawie 50 lat temu, a dokładnie 1 stycznia 1964 roku. Poniżej zabawny występ Beatles’ów, co prawda z 1965 (kultowego 'I Want To Hold Your Hand' z pierwszego odcinka, który to utwór stał się zarazem najpopularniejszym kawałkiem w 42-letniej historii programu jakoś namierzyć nie mogłem), ale jeszcze sprzed 'Rubber Soul'. A więc jest wesoło, co potęguje sceneria występu.



Do końca 2009 roku zrealizowano 2211 odcinków. Najpopularniejszym prezenterem-dj’em był Jimmy Saville, a w szczytowym okresie popularności - lata 70' - show oglądało cotygodniowo przeszło 19 milionów Brytyjczyków. Miano 'chart music programme' przydał TOTP element tzw. występu na żywo gwiazdy, której singiel świetnie się w danym momencie sprzedawał i okupował pierwsze miejsce na listach przebojów. Kwestię czy były to live acty najlepiej skomentują fragmenty dołączone w dalszej części.

Początkowo show gościło na antenie BBC1 w czwartkowy wieczory, dopiero w 1996 uznano, że korzystniejszy - pod względem 'ramówkowym' - będzie piątek. Wreszcie w 2005 program spadł z jedynki do BBC Two i był przez krótki czas emitowany w niedziele. Rokrocznie prawdziwą gratką jest (bo pomimo 'śmierci' show, ten konkretny odcinek trwa niezmiennie) program świąteczny, w którym pojawiają się 'najlepiej sprzedający się' artyści danego roku. W 2006 roku uznano, że formuła programu jest już nieco archaiczna i został zdjęty z anteny. W latach 90' format został sprzedany na zasadzie franczyzy do prawie 100 krajów. Szczególną popularnością TOTP cieszy się na Półwyspie Apenińskim, a Rai Due niezmiennie emituje włoską wersję.

Krążą niepotwierdzone, złośliwe plotki, ze w całej historii TOTP występy na żywo można tak naprawdę policzyć na palcach jednej ręki. Proceder grania z playback'u nosił wdzięczną nazwę 'miming'u'. Choć prawnie zabroniony już w 1966 w TOTPie miał się jak najlepiej przez kolejne 40 lat. I choć związany z Top Of The Pops dźwiękowiec przekonywał po latach, że wybór sposobu występu był autonomiczną decyzją artystów, tajemnicą poliszynela było, że podkładanie ścieżek z płyty było najwygodniejsze dla wszystkich. Dystans występujących artystów był już wyczuwalny w latach 60’. W czasie występu folkowego Fairport Convention w 1969 perkusista miał na sobie koszulkę z napisem 'MIMING'. Czasami wychodziły z tego takie kurioza jak w poniższym odcinku, kiedy niepokorni bracia Gallagher zażartowali sobie z TV i fanów wymieniając się instrumentami i funkcjami. Pokazywanie języka przy zbliżeniach to również stały element zabawy (dopuścił się tego też m.in. Mike Patton z Faith No More).



Listę największych 'highlight'ów' w historii programu uzupełniają pijany Shane MacGowan straszący ubytkami w szczęce, Jimmi Hendrix, któremu przez pomyłkę puszczono utwór nie z jego repertuaru (co rozbrajająco skomentował: "stary, nie znam tekstu do tego"), czy frontman Duran Duran Simon Le Bon, który tak wywijał mikrofonem, że ten wylądował wśród publiczności. Nie przeszkodziło to wokaliście w wykorzystaniu do wzmocnienia emisji głosu... statywu. Sporym poczuciem humoru wykazał się też Fish z Marillion, który świetnie udawał do czasu aż w wykonywanej piosence pojawił się wers 'I'm fucking', który ze względów obyczajowych ironicznie zamienił na 'I'm miming'.

Ale i tak nic nie przebije chyba Kurta Cobaina imitującego manierę wokalną Morriseya z The Smiths (gdyby ktoś nie wiedział dla Brytyjczyków ten zawodzący Pan to ikona). Cobain sparodiował tembr głosu Brytyjczyka zniżając swój o oktawę i tym samym na trwale zapisał się w historii TV muzycznej. Do tego dochodzi jeszcze telekinetyczna umiejętność gry na gitarze bez dotykania gryfu, Kirk Novoselic, który nie przejmuje się nawet tym, żeby sprawiać pozory i chyba najbardziej wczuwający się z całego bandu Dave Grohl.



Ale były też wyjątki. 'Honorowi' okazali się - a jakżeby inaczej - dzielni panowie z Iron Maiden, którzy w 1980 roku odmówili zabawy w pantomimę, stając się pierwszym zespołem od czasów The Who (1972), który wykonał swój kawałek tak jak to się robi na koncertach.

Odcinek po którym zdecydowano się zakończyć TOTP oglądało niespełna milion osób. Znak czasów? Bardzo możliwe, że do 'wykończenia' tego typu programów w znacznym stopniu przyczyniła się sieć, a co za tym idzie ogólna dostępność muzyki. Nieprzypadkowo to właśnie w 2006 roku z polskich ekranów zeszło wspomniane na wstępie 30 ton. W XXI wieku każdy sam jest sobie DJem. Pozostaje nostalgia, ale od czego jest youtube...

A na koniec - nieco abstrahując - mój ulubiony fragment muzyczno-telewizyjny. W rolach głównych John Lydon i Jah Wobble czyli pogrobowcy Sex Pistols - Public Image Limited.

Z braku czasu nie napiszę o innych - pod względem muzycznym na pewno dużo bardziej interesujących - programach. Żeby oddać im jednak należne honory podam tylko tytuły: 'Later... With Jools Holland', 'From The Basement', czy części muzyczne programów zza oceanu 'Late Show With David Letterman' tudzież 'Saturday Night Live', żeby wymienić tylko te najważniejsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz